czwartek, 19 czerwca 2014

CZY DOJDZIE DO WCZEŚNIEJSZYCH WYBORÓW PARLAMENTARNYCH? PO KONFERENCJI PRASOWEJ TUSKA

Gdyby ABW chciało zabrać taśmy i komputery z redakcji „Wprost”, uczyniłaby to skuteczniej. Celowo pozostawiono po akcji teczkę agentów, aby obśmiać Rząd i stworzyć temat dla mediów.  Ta hucpa z „teczką pełną pieczątek”  ma służyć przyspieszeniu wyborów. Kto bowiem na akcję, w której planuje się użycie przemocy,  idzie z pieczątkami?  Nie chodziło o odebranie nagrań, ale o wykreowanie afery pod tytułem „Zamach Rządu na wolność prasy”. W ten sposób uruchomiono publiczny mem przyspieszonych wyborów parlamentarnych, mając nadzieję, że Tusk je wygra, skoro odniósł zwycięstwo w końcu maja w eurowyborach.

Po ataku sił bezpieczeństwa na redakcję tygodnika  „Wprost”, Premier poddał się procedurze przepytania przez dziennikarzy na konferencji prasowej. Stwierdził, iż nie zamierza ogłosić dymisji swojego Rządu. Nie wykluczył jednocześnie rozwiązania Sejmu i przyspieszenia wyborów parlamentarnych w ciągu kilku tygodni. Oznacza to, że Donald Tusk przyjmuje jedynie możliwość odwołania go przez społeczeństwo w wyborach powszechnych. Uważni obserwatorzy sceny politycznej z pewnością stawiają pytanie: O co chodzi w hucpie podsłuchowej i użycia siły fizycznej przez agentów ABW wobec redaktora naczelnego jednego z najważniejszych, opiniotwórczych tygodników w naszym kraju? Dlaczego Premier nie zdymisjonował głównego bohatera afery podsłuchowej ministra Sienkiewicza? Dlaczego Premier pozwala na stosowanie przez agentów ABW oraz  prokuraturę nielegalnych praktyk stosowania przemocy wobec „czwartej władzy”, łamiąc tym samym poczucie „demokratycznej przyzwoitości”?

Dlaczego Sienkiewicz nie został odwołany? 
Główne media w Polsce domagają się głowy ministra Sienkiewicza. Argumenty przedstawiane na rzecz tego dezyderatu są rozmaite. Minister Sienkiewicz przeklina (rzuca „ch…mi”; „pier…li”, itd.) podczas rozmów z inną, ważną osobistością życia publicznego w kraju - mianowicie prezesem NBP, Markiem Belką. Obaj podsłuchani politycy złamali Konstytucję i prawo europejskie. Sienkiewicz umożliwił Belce naciski na politykę kadrową Premiera – w zamian za pomoc rządowi w walce z deficytem, Tusk miałby odwołać ówczesnego ministra finansów Rostowskiego.  Trzeci chyba najważniejszy argument na rzecz postulatu odwołania Sienkiewicza jest taki, że naradzano się nad sposobami wykorzystania instytucji  z definicji apolitycznej, jaką jest NBP, w praktykach utrzymania władzy i zablokowania konkurencji politycznej w jej zdobyciu. Propozycja wsparcia Rządu Tuska w walce z deficytem miała na celu zablokowanie Kaczyńskiego i PiS w dojściu do władzy. Narzędziem takiej blokady politycznej miał być Narodowy Bank Polski.
Dlaczego więc prawie nikt nie domaga się odwołania Belki?  Dlaczego słyszymy wyłącznie żądania  głowy  Sienkiewicza?  Podsłuchane spotkanie odbyło się na wniosek Belki, a nie Sienkiewicza. To Belka zaproponował użycie NBP w walce politycznej pomiędzy PO i PiS. Dziwi więc fakt, że gazety i telewizje wrzeszczą o odwołaniu Sienkiewicza, a nie Belki. Przestępstwo tego pierwszego polega jedynie  na pomocniczości w poważnym przestępstwie tego drugiego. Dlaczego więc partie opozycyjne domagają się wyłącznie rozwiązania rządu, a nie piszą petycji do Prezydenta RP w sprawie postawienia  Prezesa NBP przed Trybunał Stanu? To jest kuriozum.  Czytając ustawy, postawienie Marka Belki przed Trybunałem Stanu, z uwagi na przestępstwo jakiego dopuścił się, jest oczywistością. Dlaczego partie polityczne nie apelują właśnie o Trybunał Stanu dla Marka Belki, zaś pastwią się nad Sienkiewiczem?
Obecny minister MSW, B. Sienkiewicz zasłynął przede wszystkim tym, że zaczął ochoczo rozprawiać się z mafią łapówkarską w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji, w Ministerstwie Sprawiedliwości,  Ministerstwie Spraw Zagranicznych oraz w GUS. Przekręty są szacowane na miliardy złotych. Afera jest rozwojowa; wielu „gangsterów” z mafii informatyczno-rządowej już siedzi. Sejm nie zgodził się na powołanie komisji śledczej w tej sprawie. Warto zauważyć, że podczas głosowania nad propozycją powołania takiej komisji wielu posłów opozycyjnych było nieobecnych. Aferzyści z rządu są więc kryci nawet przez niektórych polityków opozycyjnych. http://krysztofiakwojciech.blogspot.com/2014/06/podsuchiwanie-ministrow-tuska.html
Gdyby Tusk odwołał Sienkiewicza, oznaczałoby to, że kryje aferzystów, a więc, że sam jest uwikłany w największy przekręt finansowy w historii naszego państwa po II Wojnie Światowej. Nawet afera „Żelazo” jest tylko „przekręcikiem” w stosunku do obecnych
„mega-przekrętów”. Odwołując Sienkiewicza, Tusk stanąłby po stronie największych złodziei w naszym państwie; stałby się członkiem „Ośmiornicy”. Dlatego lider Platformy Obywatelskiej nie odwoła Sienkiewicza z „ministerialnego stanowiska”, gdyż nie chce popełnić samobójstwa. Jeśli PiS wygrałby wybory, zaś Tusk odwołałby Sienkiewicza, to z pewnością Kaczyński wszystko uczyniłby dla posadzenia obecnego Premiera w więzieniu (choćby z zemsty za podmienione trumny ofiar katastrofy smoleńskiej).

Na czym polega gra Tuska?
Perspektywa aresztowania Tuska przez Mariusza Kamińskiego, który po zwycięstwie PiS w wyborach, znowu zostanie szefem CBA, z pewnością nie pozwala Premierowi spokojnie spać.  Czyni więc wszystko, aby pozostać  przy władzy.  Ma dwa rozsądne scenariusze, aby ocalić głowę.
Pierwszy scenariusz zakłada utrzymanie się przy władzy aż do jesiennych wyborów w 2015 roku. W tym czasie Rząd w sposób spektakularny powsadza aferzystów do pudła i pokaże społeczeństwu swoją skuteczność i prawowitość. Wydaje się, że Sienkiewicz ma realizować, jako szef MSW, taki potencjalny scenariusz. Przy wsparciu Kościoła taka taktyka może nawet dać Platformie Obywatelskiej zwycięstwo wyborcze. Dwa warunki muszą zostać spełnione. Pierwszym jest zrealizowanie postulatów Episkopatu – mianowicie zniszczenie partii Palikota oraz umocnienie wpływów Kościoła w systemie edukacji powszechnej. http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/686516,ataki-establishmentu-na-twoj-ruch-palikota.html  Drugim warunkiem jest działanie na rzecz obniżenia frekwencji wyborczej w wyborach do Sejmu. Ostatnie glosowanie do Parlamentu Europejskiego pokazało, że PO posiada najbardziej zdyscyplinowany twardy elektorat. Dlatego Tusk wygrał te wybory. Im niższa frekwencja wyborcza, tym większa szansa na zwycięstwo PO w  każdych wyborach. Taka taktyka na obniżenie aktywności politycznej obywateli podczas wyborów już się sprawdziła. Publikacje na temat zarobków europarlamentarzystów okazały się świetnym i skutecznym narzędziem semantycznym w procesie obrzydzania obywatelom udziału w wyborach. http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/687041,cbos-ratuje-tuska-nowy-sondaz-z-5-go-kwietnia-%E2%80%93-sprzed-miesiaca-czy-media-powariowaly.html  Nawet obecna afera podsłuchowa spełnia te funkcje.
Drugi scenariusz zakłada to, że  im  czas do wyborów będzie dłuższy, poparcie dla Tuska będzie spadało, o ile Rząd nie będzie  w stanie „powsadzać” aferzystów do więzienia. Dlatego też skrócenie kadencji obecnego Sejmu tak, aby wybory odbyły się latem, jest najlepszym rozwiązaniem. W tym czasie frekwencja będzie niska z racji wyjazdów wakacyjnych obywateli oraz z racji pamięci o „aferze podsłuchowej”. Z powodu posiadania najlepszego twardego elektoratu pośród sejmowych partii politycznych, rosną więc szanse na zwycięstwo wyborcze PO. W kampanii można dodatkowo uruchomić poczucie strachu przed koalicją Kaczyńskiego z Korwin-Mikkem tak, aby odebrać partii Millera znaczący odsetek głosów. Ostatnie wskazania rządowych pracowni sondażowych pokazują głęboki spadek  poparcia dla partii Millera (według CBOS -4% dla SLD). http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/687147,sondaz-homo-homini-przeterminowany-proby-ratowania-brzytwa-tonacego-tuska.html   Warto zauważyć, że taką strategię walki sondażowej już skutecznie zrealizowano wobec Twojego Ruchu. Od jesieni 2013 roku, CBOS każdego miesiąca obniżał poparcie o 1 % dla partii Palikota. Obecnie, CBOS rozpoczął akcję obniżania poparcia dla SLD.  Metoda ta jest najbardziej skuteczną techniką oddziaływań społecznych; opiera się na prawie samospełniającego się proroctwa, odkrytego i opracowanego przez wybitnego amerykańskiego socjologa Thomasa Mertona. http://www.bloglovin.com/viewer?post=2733646373&group=0&frame_type=a&blog=6443879&frame=1&click=0&user=0

Co naprawdę zrobi Tusk?
Dymisja Sienkiewicza będzie dla Tuska samobójstwem. Z dwóch scenariuszy, drugi wydaje się być efektywniejszy – ale tylko pod takim warunkiem, że wybory odbędą się w lipcu. Czy Tusk „pójdzie na całość”? 
Jeśli „mafia” w Rządzie będzie nadal naciskała na Tuska, to prawdopodobnie dojdzie do lipcowych, przyspieszonych wyborów. Wkroczenie ABW i zastosowanie przemocy wobec redaktora naczelnego tygodnika „Wprost” temu ma właśnie służyć. Należy tak „dobić” Rząd, aby Prezydent Komorowski wniósł o rozpisanie wyborów już w lipcu.
Gdyby ABW chciało zabrać taśmy i komputery z redakcji „Wprost”, uczyniłaby to skuteczniej. Nasi agenci potrafią skutecznie bić studentów, tak aby uzyskać to, czego potrzebują. http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/681127,gender-%E2%80%9Ebity-paralizatorami%E2%80%9D-w-uniwersytecie-ekonomicznym-w-poznaniu-papiez-franciszek-dodaje-poznanskiej-policji-odwagi.html Celowo pozostawiono po akcji teczkę agentów, aby obśmiać Rząd i stworzyć temat dla mediów.  Ta hucpa z „teczką pełną pieczątek”  ma służyć przyspieszeniu wyborów. Kto bowiem na akcję, w której planuje się użycie przemocy,  idzie z pieczątkami?  Nie chodziło o odebranie nagrań, ale o wykreowanie afery  pod tytułem „Zamach Rządu na wolność prasy”. W ten sposób uruchomiono publiczny mem przyspieszonych wyborów parlamentarnych, mając nadzieję, że Tusk je wygra, skoro odniósł zwycięstwo w końcu maja w eurowyborach.

Czy „mafii-ośmiornicy” w Rządzie opłacają się lipcowe wybory?
Po zwycięstwie w lipcowych wyborach skład Rady Ministrów zostanie zmieniony. Szefem MSW zostanie, na przykład, ktoś z PSL. Zostanie stworzona okazja do zamiecenia afery korupcyjnej pod dywan.  „Ośmiornica” boi się bowiem tego, że w kampanii  do Sejmu w 2015 roku może zostać użyta jako narzędzie w walce o głosy wyborcze. Jak bowiem przekonać wyborców, że Tusk jest „dobry”? Najlepsza metoda jest powsadzanie złodziei do więzień.
Wcześniej Rząd dysponował możliwością użycia gazu łupkowego i stworzenia mitu „polskiego szejka naftowego”.   Niestety okazuje się, że potęgą gazową nie będziemy; łupków w Polsce nie ma. A miały być !!! http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/652521,lupki-smolensk-budowlanka-i-dymisja-tuska-na-tle-afery-trotylowej.html  Inwestorzy zachodni wycofali się. Mitu, iż zostaniemy szejkami gazowymi, nie da się skonstruować na użytek wyborów. Pozostaje jedynie przykładnie wsadzać aferzystów do więzień, aby wygrać wybory w 2015 roku.. Jest to scenariusz rządowej „Ośmiornicy”. Dlatego mocno uderzyli, ale dopiero po eurowyborach.
Hucpa z aferą podsłuchową działa faktycznie na korzyść Tuska. Mamy do czynienia z „zamachem na wolność słowa na niby” tylko po to, aby Tusk wygrał wybory w lipcu. Konkurencja wykrwawiła się finansowo. Skąd PiS, SLD lub Twój Ruch weźmie kasę na lipcowe wybory?   PO ma jej pod dostatkiem. Nadto, nawet PO zostanie sfinansowane przez „Ośmiornicę”.

Co z polską demokracją?
Rozgrywana akcja jest majstersztykiem. Pokazuje ona jednak to, że Polską rządzą służby specjalne. Kreują one wydarzenia polityczne w celu zaprojektowania korzystnej dla „Ośmiornicy” architektury sceny politycznej. Jak ten mechanizm zablokować?  Metody Macierewicza nie wchodzą w grę.  Publika mówi o konieczności „rozbetonowania sceny politycznej”. Nowe twarze w polskiej polityce nie byłyby podatne na alianse ze środowiskami służb specjalnych. Niestety nie da się bez potężnej kasy wprowadzić nowych, rozsądnych ludzi do polskiej polityki. Tkwimy w klinczu.  To, że Tusk nie powinien rządzić krajem, jest oczywiste. Niszczy on bowiem – poprzez koalicję z Kościołem katolickim - system społeczeństwa otwartego. Tylko jak uczynić to, aby przestał wygrywać wybory? W obecnych służbach specjalnych działa wielu dawnych funkcjonariuszy, jeszcze z czasów komuny, którzy działali na rzecz Kościoła katolickiego. Państwowe służby przejęły praktycznie wszystkich funkcjonariuszy katolickiej agentury jeszcze z czasów PRL. 
Pierwszym krokiem na rzecz przywracania w kraju przeźroczystości demokratycznej systemu powinno być powołanie w obecnym Sejmie komisji specjalnej do wyjaśnienia obecnej hucpy w powiązaniu jej z aferą korupcyjną w ministerstwach. Nie należy odwoływać Sejmu – to będzie poważny błąd z punktu widzenia obrońców polskiej demokracji. Jeśli prace komisji dotyczącej afer korupcyjno-podsluchowych będą komentowane publicznie, to jest szansa, że powtórzy się casus afery Rywina. W takiej atmosferze będzie łatwiej powołać do istnienia nową siłę polityczną na bazie prodemokratycznych, proeuropejskich partii anty-establishmentowych w naszym kraju. Taką platformę odbicia politycznego dla stworzenia nowej jakości politycznej na naszej rodzimej scenie daje jedynie Twój Ruch.  Palikot nie powinien jednak nawoływać do przyspieszonych wyborów, ale do powołania komisji sejmowej. Przyspieszone wybory okażą się  unicestwieniem jakiejkolwiek „cywilizowanej” opozycji.  Dotychczasowe próby tworzenia komisji specjalnych w Sejmie zawsze kończyły się fiaskiem – „Ośmiornica” obawia się właśnie najbardziej tych komisji specjalnych.  http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/683396,miller-usiluje-pograzyc-kwasniewskiego-czas-na-komisje-sledcza-w-sprawie-wsi-i-%E2%80%9Eafery-millera-i-cia%E2%80%9D.html  http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/683255,miller-kaczynski-i-tusk-zatopieni-przed-wyborami-do-parlamentu-europejskiego-za-15-milionow-dolarow-od-cia-%E2%80%93-na-marginesie-wiezien-cia-w-polsce.html  

***
Wojciech Krysztofiak (autor prac naukowych w czasopismach Listy Filadelfijskiej: „Synthese”, „Husserl Studies”, „Axiomathes”, „Semiotica”, „Filozofia Nauki”, „History and Philosophy of Logic”, „Foundations  of Science”; uczestnik Seminarium filozoficznego w Paryżu, z okazji wstąpienia Polski do Unii Europejskiej; stypendysta: The Norwegian Research Council for Science and the Humanities, The Soros Foundation-Open Society Institute), od 2014 członek Honorary Associates Rationalist International.
    

 
       
      

 

   
 


sobota, 14 czerwca 2014

Podsłuchiwanie ministrów Tuska

Czy ujawnienie podsłuchiwanych rozmów Sienkiewicza, Belki i Cytryckiego ma na celu wykolejenie rządu Tuska, gdyż „trzyma on z Merkel (Niemcami) i Putinem („Ruskimi”)”, a nie z Amerykanami i Obamą?  A może to Tusk nasłał swoich szpiclów z CBA  lub  ABW, aby zbierać haki na „kolesiów”? Tylko w jakim celu lub interesie? Komu opłaca się skompromitowanie ministra Sienkiewicza?
Media szaleją. Tygodnik „Wprost”  już opublikował i opublikuje stenogramy rozmów podsłuchiwanych ministrów Rządu Tuska. Mamy nową aferę – „podsłuchową”. W ostatnich dwóch latach afer rządowych było bez liku. Tak wiele ich miało miejsce, że  na różne sposoby można je klasyfikować.

Afery Tuska
Najpoważniejszą aferą, w którą był bezpośrednio i rodzinnie uwikłany Premier, jest przekręt Amber Gold. Syn Donalda Tuska był pracownikiem firmy inwestycyjnej, która okradła  dziesiątki tysięcy obywateli na milionowe kwoty. Następna dotyczy rzekomych sms-ów do córki Premiera, w których składane były groźby pod jej adresem. Premier ujawnił treść tych komunikatów  podczas konferencji prasowej, czyniąc z siebie ofiarę dwumiesięcznej, pisowskiej agresji. 
Przecie nikt nie uwierzy w naszym kraju w bujdę, iż z córką Premiera Rządu RP  może kontaktować się przez dwa miesiące  dowolny zwolennik Jarosława Kaczyńskiego. Ludzie mają telefony komórkowe i wiedzą, jak zablokować niechciane wiadomości. Premier tego nie umiał? Córka Premiera tego nie umiała? BOR tego nie umiał? Jeśli tak, to musimy wyciągnąć wniosek, że iloraz inteligencji Tuska, jego rodziny i Biura Ochrony Rządu jest sumarycznie niższy od IQ Kaczyńskiego, gdyż ten ostatni sprawnie posługiwał się tabletem w Sejmie.  http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/686490,tusk-nasladuje-kaczynskiego-zamiast-tabletu-komorka-platforma-tonie.html

Ostatnia z afer dotyczy niemieckich pieniędzy. Dawny kolega Tuska, Paweł Piskorski zarzucił liderowi Platformy Obywatelskiej to, że  Kongres Liberalno-Demokratyczny był finansowany za pieniądze pochodzące z niewiadomych, niemieckich źródeł.  http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/686977,%E2%80%9Ewunderwaffe%E2%80%9D-piskorskiego-kontra-%E2%80%9Ewermacht%E2%80%9D-tuska.html  Przewodniczący PO przemilczał oskarżenie. Nie zwrócił się do Sądu, aby chronić swoje dobra osobistych.  Na dodatek, afera korupcyjna pod nazwą „Układ Warszawski”, w której bohaterem był Paweł Piskorski, została kilka dni temu zamieciona pod dywan wyrokiem sądu w Warszawie. Czy obie sprawy korelują się?  Czy nie jest tak, iż Piskorski nie będzie dalej sypał Tuska, zaś ten ostatni nie „wsadzi tego pierwszego do pudła”?

Afery Rządu
Najbardziej komiczną jest afera zegarkowa Nowaka. Do dnia dzisiejszego, pochodzenie Rolexa  byłego ministra w Rządzie Tuska jest owiane tajemnicą. Nieszczęsny Rolex okazał się powodem, dla którego Minister „stracił stołek”.  Z kolei afera budowlana sprzed dwóch lat doprowadziła do gigantycznych, niekiedy nawet ponad 90%-owych,  spadków akcji firm budowlanych na GPW.  http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/652521,lupki-smolensk-budowlanka-i-dymisja-tuska-na-tle-afery-trotylowej.html Do dnia dzisiejszego, rynek budowlany nie może odbić się. 

Najbardziej tajemniczą ze wszystkich hucp rządowych jest „afera Brunona K.”. Był planowany  zamach na Sejm RP czy takiego planu  nie było? – to iście szekspirowskie pytanie   stawiamy sobie jeszcze dzisiaj. Czy raczej chodziło o pokazanie sprawności służb specjalnych Rządu?  http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/655024,o-jeden-zamach-za-daleko.html

Afery korupcyjne
Łapówki w sektorze informatycznym, które wręczano rozmaitym pracownikom  Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji są szacowane na naprawdę „grube dziesiątki milionów złotych”.  CBA posłało już za kratki wielu urzędników podejrzanych o branie kasy od zleceniobiorców. Nie udało się jednak powołać sejmowej komisji specjalnej w sprawie największej w historii afery korupcyjnej po 1989 roku.  Platforma Obywatelska zablokowała inicjatywę  opozycji w tej sprawie. Czy komuś zależy na „wyizolowaniu” afery od publicznego osądu?  Intrygujące jest to, że to właśnie obecny bohater afery podsłuchowej, minister Sienkiewicz, wziął się ostro za platformerskich  magików finansowych.

Obecna afera podsłuchowa i jej kulisy
Z pewnością ktoś  jest bardzo mocno zainteresowany  destabilizacją sceny politycznej, ukonstytuowanej  w obrębie obecnego rozdania. Dotychczasowe hucpy  nie wykoleiły Rządu Tuska. Co więcej, Premier jest nawet w stanie wygrywać wybory, pomimo ostrzału „rozmaitymi aferami” – niemieckimi pieniędzmi, Brunonem K., Amber Goldem i synem, sposobami zakupów Kasi Tusk, aresztowaniami pracowników Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji, itd. Kaczyński nie znalazł dotychczas sposobu na zwycięstwo z Tuskiem.

Komu więc nie pasuje Tusk na czele polskiego rządu?  Odpowiedź na to pytanie wymaga jego skorelowania z inną sprawą polityczną z ostatnich dni – mianowicie ataku na Aleksandra Kwaśniewskiego. Zaatakowano równocześnie premiera i byłego  prezydenta. Co obie akcje polityczne łączy?

Kwaśniewski jest uwikłany w „kręcenie lodów” z amerykańsko-ukraińskim lobby energetycznym. Był pierwszym polskim politykiem, zaatakowanym przez Putina podczas proeuropejskiej rewolucji na Majdanie w Kijowie, która doprowadziła do obalenia pro-moskiewskiego rządu Janukowycza. http://blogi.newsweek.pl/Tekst/swiat/681055,ukraina-co-zrobi-putin-co-powinien-zrobic-polski-establishment.html  Tylko ślepiec nie widzi tego, że konflikt na Ukrainie  posiada drugie dno jako swoją przyczynę: udrożnienie szlaków tranzytowych gazu i ropy z Zatoki Perskiej przez Turcję, Morze Czarne, Ukrainę do Polski. Działania Kwaśniewskiego nie podobają się grupom kapitałowym związanym z Gazpromem i rurociągiem Nordstream.

Promując swój plan Unii Energetycznej, Tusk  sprzyja interesom Gazpromu. Wspólne zakupy gazu przez państwa Wspólnoty Europejskiej odbywałyby się właśnie w rosyjsko-niemieckich  hiper-marketach gazowo-naftowych. http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/687504,unia-energetyczna-co-zakombinuje-tusk-z-merkel-czy-dziala-na-szkode-polskiej-gospodarki.html Bezpieczeństwo energetyczne Polski, jakie nasz Rząd proponuje, ma być oparte na  realizacji pomysłu monopolizacji handlu kopalinami przez jakiś mega-kartel europejski,  który z oczywistych względów będzie kierowany przez  niemiecko-rosyjskie grupy kapitałowe. Żaden rodzaj monopolizacji handlu nigdy w historii w żadnym kraju (z wyjątkiem Wenezueli) nie doprowadził do sytuacji, w której produkt – będący przedmiotem monopolistycznego obrotu handlowego  - jest tani.

Czy ujawnienie podsłuchiwanych rozmów Sienkiewicza, Belki i Cytryckiego ma na celu wykolejenie rządu Tuska, gdyż „trzyma on z Merkel (Niemcami) i Putinem („Ruskimi”)”, a nie z Amerykanami i Obamą?  A może to Tusk nasłał swoich szpiclów z CBA  lub  ABW, aby zbierać haki na „kolesiów”? Tylko w jakim celu lub interesie? Komu opłaca się skompromitowanie ministra Sienkiewicza?

Lobby „cyfrowe” w natarciu
Opozycja nieustannie domaga się powołania specjalnej komisji w sprawie przekrętów w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji. Niestety Sejm niewielką większością odrzucił wniosek opozycji.  W szczególności Premier  nawoływał głosno do odrzucenia opozycyjnego wniosku.

Nie można z kolei zarzucić mataczenia ministrowi Sienkiewiczowi w „aferze cyfrowej”. Śledztwo rozwija się i obejmuje coraz większą liczbę podejrzanych. Być może,  w przekręty uwikłani są „frontowi” politycy PO lub ludzie zasłużeni dla partii rządzącej. Sienkiewicz nie daje rękojmi, że roztoczy nad ich głowami parasol ochronny.  Jeśli tak, to należy znaleźć powód do jego dymisji. Taśmy, na których wraz z prezesem NBP, prof. Markiem Belka klnie jak szewc, stanowią skuteczny „hak”. Jeśli Tusk zetnie mu głowę, to znaczy, że celem wszczęcia w mediach  „afery podsłuchowej” jest „zamiecenie pod dywan afery cyfrowej”, aby chronić zasłużonych partyzantów Platformy Obywatelskiej.

Puenta
Reakcje Tuska pokażą w najbliższym czasie „polityczną motywację” podsłuchiwania ministrów jego Rządu. Nie jest wykluczone, że oba czynniki jednocześnie nakładają się: potrzeba dołożenia Tuskowi oraz wyeliminowania Sienkiewicza z Rządu. Pojawia się wówczas pytanie: jakie siły polityczne stoją za wszczęcie „hucpy”? Czy Kwaśniewski? Czy Kaczyński? Czy wywiad obcego państwa, np. USA?

***
Wojciech Krysztofiak (autor prac naukowych w czasopismach Listy Filadelfijskiej: „Synthese”, „Husserl Studies”, „Axiomathes”, „Semiotica”, „Filozofia Nauki”, „History and Philosophy of Logic”, „Foundations  of Science”; uczestnik Seminarium filozoficznego w Paryżu, z okazji wstąpienia Polski do Unii Europejskiej; stypendysta: The Norwegian Research Council for Science and the Humanities, The Soros Foundation-Open Society Institute), od 2014 członek Honorary Associates Rationalist International.

         


  
    


Darmowy elementarz dla pierwszoklasistów promuje rasizm i eugenikę

Celem europejskiej szkoły powinno być kształtowanie postaw anty-rasistowskich. Pierwsza część „Elementarza” Lorek i Wollman temu nie służy. Wręcz odwrotnie, promuje wzorzec Mulatki Żanety, uczęszczającej do naszej klasy, z którą nikt nie bawi się; która z nikim nie spotyka się; która nie ma domu. Autorki pokazały w swoim „Elementarzu”, że dzieci niepełnosprawne są wśród nas, ale nie nadają się do wspólnych działań ze zdrowymi dziećmi: nie czytają, nie malują, nie grają na cymbałkach, nie celebrują urodzin, nie bawią się w gotowanie, nie uczestniczą w aferach klasowych z osą. Dzieło naszych autorek  w sposób ewidentny wyklucza osoby niepełnosprawne z życia społecznego.
17.04.2014 roku Ministerstwo Edukacji Narodowej udostępniło publiczności pierwszą część „Elementarza” Marii Lorek i Lidii Wollman. Podręczniki szkolne dla dzieci  są zwykle oceniane pod dwoma względami: kulturowym i kompetencyjnym. W obu konkurencjach rządowy „Elementarz” jawi się jako dzieło opracowane w sposób niechlujny. Jego ocena w aspekcie kulturowym jest odpowiedzią na następujące pytanie: Jakie wzorce typów osobowych oraz zachowań społecznych „Elementarz” „imprintuje” w umysłach sześcioletnich lub siedmioletnich dzieci? Z kolei jego ocena  w aspekcie kompetencyjnym dotyczy tego, jak przy jego pomocy dziecko może rozwijać swoje kompetencje poznawcze. W niniejszym felietonie zajmę się jedynie oceną w aspekcie kulturowym dzieła powstałego pod rządami Donalda Tuska.
Na świat życia codziennego dziecka (lebenswelt) składają się, miedzy innymi, typy osób oraz typy ich zachowań. Dzięki temu dziecko jest w stanie konceptualizować spotykane osoby i ich zachowania pod względem przypisanych im typów. Są nimi, na przykład: mama, tata, dziecko, kolega, koleżanka, dorosły, pani, nauczycielka,  itd., a także: zabawa, czytanie, liczenie, pomaganie, bieganie, jeżdżenie na rowerze, wycieczka, itd. Jakie więc typy osobowe i behawioralne „Elementarz” Lorek  i Wollman koduje w głowach dzieci?
Wykład z rasistowskiego „imprintingu” w książkach dla dzieci
Jednym z podstawowych narzędzi znakowych kształtowania antyrasistowskich postaw w procesach edukacyjnych jest pokazywanie dzieciom w podręcznikach postaci o różnych kolorach skóry oraz różnym wyglądzie w rozmaitych kontekstach interakcyjnych (współdziałania). Na przykład, pokazuje się czarnoskórą dziewczynkę lub chłopczyka bawiącego się lub odrabiającego lekcje  razem z dziećmi o białym kolorze skóry lub skośnych oczkach.  Nieobecność takich znaków w postaci obrazków lub opisów w podręczniku dla dzieci  wpłynie siłą rzeczy na ich umysły, kodując w nich  jednowymiarowy rasowo wzorzec dorosłego, dziecka, koleżanki czy kolegi. Jeśli większość obrazków, z którymi dziecko obcuje, ucząc się z „Elementarza”, przedstawia jedynie białoskóre osoby w kontekstach interakcyjnych, to z pewnością taki stan rzeczy przyczyni się do zakodowania w jego umyśle wzorca osobowego, że jego koleżanką lub kolegą może być tylko „białe dziecko”.   Taki schemat konceptualizacyjny zakodowany w  dziecięcym umyśle przyczynia się w dalszych fazach rozwojowych dziecka do ukształtowania się jego „rasistowskich odruchów” (na przykład, niechęć witania się z czarnoskórą osobą, skłonność do unikania kontaktu z osobą o odmiennym kolorze skóry czy reagowanie zdziwieniem na spotkanie  czarnoskórej osoby na ulicy lub w sklepie).
Rządowy „Elementarz” jest rasistowski
Okładka „Elementarza” przedstawia czworo białych dzieci. Jako najbardziej reprezentatywna część książki edukacyjnej dla pierwszoklasistów, pomija fakt, iż dzieci na świecie bywają osobami o  odmiennym, niż biały, kolorze skóry.
W „Elementarzu”  na pierwszych jego stronach (s. 6,7.8.9) przedstawiona jest klasa 24 dzieci. Wśród nich znajduje się skośnooki Hoan oraz Żaneta będąca Mulatką. Reprezentanci odmiennych rasowo  postaci stanowią więc 8%.  Bez wątpienia, taki odsetek dzieci o innej niż biała skóra jest, jak na warunki polskie, wysoki. Niestety z punktu widzenia europejskiego w klasie Marii Lorek powinno znaleźć się więcej czarnoskórych i skośnookich dzieci.   Wydaje się, że ich obecność w „Elementarzu” jest „jakby od niechcenia” – żeby na przykład urzędnicy edukacyjni w Brukseli nie czepiali się.
Na 55 stronach „Elementarza” znajdują się postaci osób (dzieci lub dorosłych).  Nasze „odmienne dzieci”, Żaneta i Hoan, występują jedynie na początku i na końcu analizowanego podręcznika. Żaneta występuje na stronach: 6 i 8 (przy prezentacji całej klasy) oraz na stronie 75 (jako główka przy zadaniu matematycznym) i na końcu na stronie 91. Podobnie, Hoan –  na początkowych stronach prezentujących klasę (s.7, 9) i na końcu wraz z Żanetą na stronach: 75 i 91, oraz na stronie 20. Łączna liczba stron na których obie postaci występują wynosi 5, co stanowi 9% stron z postaciami ludzkimi oraz  5% stron całości podręcznika. Autorzy zagwarantowali, że obie „inne” postaci są w ogóle niewidoczne w   „Elementarzu”. Mulatka Żaneta nie została zaprezentowana w choćby jednej sytuacji, w której bawi się z białymi dziećmi. W istotnych miejscach „Elementarza”, w których wprowadzane są litery, Żaneta nie pojawia się; jej postać nie pojawia się na żadnej środkowej stronie „Elementarza”. Hoan jeden raz występuje w sytuacji, w której bawi się z białymi dziećmi (s.20). Wszystkie postaci osób dorosłych charakteryzują się białą skórą.
Dlaczego w „Elementarzu” w sytuacjach prezentujących interakcje pomiędzy dziećmi oraz dziećmi i dorosłymi nie występuje Mulatka Żaneta czy skośnooki Hoan ( z wyjątkiem tej sytuacji na stronie 20)? Czy „Elementarz” nie mógł zostać tak zaprojektowany, że w co drugiej sytuacji interakcyjnej wśród dzieci występuje Żaneta lub Hoan? Dlaczego Żaneta nie występuje na środkowych stronach „Elementarza”?
Na stronie 26 i 27 jest przedstawiony plac zabaw z dorosłymi i dziećmi. Nie ma na nim czarnoskórej postaci. Podobna sytuacja ma miejsce na stronach:38 i 39, które są „obrazkiem wielopokoleniowej, białej  rodzinki”. Strony: 46 i 47 przedstawiają wycieczkę rowerową wyłącznie z „białymi postaciami”. Dlaczego autorzy nie zadali sobie trudu modyfikacji  treści  wyszczególnionych obrazków, aby choć jeden z nich wprowadzał motyw multi-kulturalizmu? Podobnie, w scenie z gotowaniem na stronach: 50 i 51, ani Hoan ani Żaneta nie biorą udziału. Dlaczego? Na stronie 63, autorki wprowadzają treść domu – ale tylko dla białych postaci. Czy czarnoskóre dzieci nie mogą być kojarzone z ideą domu?  Na stronie 68, poświęconej liczeniu,  dzieci tańczą w kółkach. Niestety – skośnooki Hoan i Mulatka Żaneta nie zostaną policzeni; nie ma ich wśród dzieci. Dlaczego?
Niepełnosprawność w „Elementarzu”
Jedna osoba z elementarzowej klasy odznacza się niepełnosprawnością. Nie wiadomo, jak ma na imię – ale chyba  jest to Łucja. Została przedstawiona na stronie 7.  W celu utrzymania parytetu płci – żeby recenzenci nie czepiali się, że tylko dziewczynka jest pokazana jako osoba niepełnosprawna -  na stronie 14  jest przedstawiony chłopiec na wózku inwalidzkim. I wreszcie, na stronie 68, obrazek do zadania matematycznego prezentuje dziewczynkę na wózku tańczącą z innymi dziećmi.
Sposób prezentacji Łucji w „Elementarzu”, jako osoby uwikłanej w interakcje z innymi dziećmi, kontrastuje ze sposobem przedstawiania Mulatki Żanety. Łucja jest oblegana przez inne dzieci (pozytywna strona przekazu) w przeciwieństwie do Żanety, która jest pokazywana wyłącznie przez swoje istnienie. Wzmacnia to przekaz rasistowski „Elementarza”. Żanetę można było przedstawić podobnie jak Łucję. Niestety, autorki nie chciały tego uczynić. Ta różnica pomiędzy prezentacją Żanety a przedstawieniem Łucji w interakcjach społecznych jest chyba zamierzona. Dlaczego, obok chłopca na wózku, autorki nie pokazały asystującej mu Żanety? Czy zaprojektowanie takiej sytuacji było aż tak trudne? Dlaczego na stronie 68 z dziewczynką na wózku nie tańczy ani skośnooki Hoan ani Mulatka Żaneta?
„Elementarz” jedynie na trzech stronach (s. 7, 14, 68) prezentuje niepełnosprawne dzieci. Jedynie 5% stron z postaciami ludzkimi jest naznaczonych markerem semantycznym niepełnosprawności. To za  niski wskaźnik, aby nauczyć młodych ludzi wrażliwości na zjawisko deficytów fizycznych naszych ciał.  Jest wiele miejsc w „Elementarzu”, na których można by  nanieść motyw niepełnosprawności.
Dziewczynka niepełnosprawna mogłaby grać w piłkę z chłopcem na stronie 11. Dlaczego tak nie jest? Pomoc dla niepełnosprawnych przy przechodzeniu przez ulicę stanowi stały motyw uwrażliwiania  społeczeństwa na trudy życia takich osób. Niestety przez pasy uliczne na stronie 13 przechodzą wyłącznie sprawne fizycznie osoby. To samo dotyczy obrazka na stronie 15. Dlaczego? Na stronie 18, troje dzieci czyta książki. Wśród nich nie ma niepełnosprawnej Łucji. Podobnie na stronie 20 – dzieci bawią się  lalami, klockami i cymbałkami, ale bez dziewczynki na wózku. Nie jest ona również obecna na stronach: 24 i 25, w aferze z osą. Na placu zabaw, na stronach: 26 i 27, nie ma osób niepełnosprawnych. W zajęciach artystycznych na stronach: 32 i 33, Łucja również nie uczestniczy.  W polskiej, białej, niemal aryjskiej, rodzinie, na stronach: 34 i 35, nie ma miejsce na troskę o niepełnosprawnych. Na stronach: 38 i 39, w uroczystościach urodzin malucha nie bierze udziału żadna osoba z deficytem fizycznym. Z komputera również nie korzysta osoba niepełnosprawna na stronie 42. W zabawie w gotowanie na stronach: 50 i 51,  autorki również nie wymyśliły roli dla niepełnosprawnej Łucji   Dlaczego? Czy gotowanie, praca na komputerze, celebracja pierwszych urodzin malucha, granie w piłkę, czytanie, zabawa lalami, cymbałkami lub klockami oraz aktywność artystyczna nie mogą być zajęciami, w które zaangażowane są niepełnosprawne, na wózkach, dzieci z pierwszych klas szkoły podstawowej?
Autorki pokazały w swoim „Elementarzu”, że dzieci niepełnosprawne są wśród nas, ale nie nadają się do wspólnych działań ze zdrowymi dziećmi: nie czytają, nie malują, nie grają na cymbałkach, nie celebrują urodzin, nie bawią się w gotowanie, nie uczestniczą w aferach klasowych z osą. Dzieło naszych autorek  w sposób ewidentny wyklucza osoby niepełnosprawne z życia społecznego. Przekaz elementarzowych obrazków można spuentować tak oto: dzieci niepełnosprawne istnieją wśród nas, ale nie po to, aby uczestniczyć razem z nami w życiu społecznym, ale po to, aby wyłącznie im pomagać.  Jest to przekaz potwornie i okrutnie eugeniczny, bo prowadzący, przy pewnych dodatkach interpretacyjnych, do ujęcia tych dzieci jako zbędnych społecznie.  http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/685763,polityka-niepelnosprawnosci-tusk-i-krzywonos—barbarzyncy-opodatkowac-bankierow.html
Puenta
Polska ma ambicję stania się ważnym państwem w przyszłej zintegrowanej Unii Europejskiej. W największych miastach europejskich żyją mieszkańcy o innym kolorze skóry niż biel. Jako Europejczycy różnimy się cieleśnie; nie jesteśmy wszyscy aryjskimi blondynami. Niestety, wielu Europejczyków  w większości unijnych państw prezentuje postawy rasistowskie, które nie służą procesom integracji. http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/686236,przed-wyborami-do-parlamentu-europejskiego-brunatna-fala-wznosi-sie-na-marginesie-wegierskich-wyborow.html Wręcz odwrotnie, mentalność rasistowska blokuje procesy integracyjne. Jedynie na gruncie „multi-kulturowych” programów edukacyjnych, zaimplementowanych w system edukacji wczesnoszkolnej, jesteśmy w stanie blokować rozwijanie i upowszechnianie się memów rasizmu. Celem europejskiej szkoły powinno być kształtowanie postaw anty-rasistowskich. Pierwsza część „Elementarza” Lorek i Wollman temu nie służy. Wręcz odwrotnie, promuje wzorzec Mulatki Żanety, uczęszczającej do naszej klasy, z którą nikt nie bawi się; która z nikim nie spotyka się; która nie ma domu.
Jednym ze wskaźników postawy humanitaryzmu społecznego jest nasza gotowość do włączania niepełnosprawnych osób w życie społeczne; w obszar pracy zawodowej oraz zabawy. Jeśli te osoby będziemy traktowali wyłącznie jako bierny podmiot życia społecznego, to nie zbudujemy społeczeństwa, w którym nie różnicujemy społecznie obywateli z uwagi na ich sprawność fizyczną. W świecie dziecięcych zabaw oraz strategii działaniowych, zaprojektowanym przez Marię Lorek i Lidię Wollman, nie ma miejsca dla niepełnosprawnych osób.  Ten świat jest przeznaczony jedynie dla sprawnych fizycznie, białych dzieci.   To jest świat zapełniony przez eugenicznie wymyślone postaci (nawet autorki nie pokusiły się o przedstawienie postaci osób z nadwagą; nie ma w tym świecie miejsca dla „grubcia” i „grubci”).
Jeśli autorki „Elementarza” nieumyślnie zaprojektowały jego przekaz semantyczny na „nutę rasistowską i eugeniczną”, to już lepiej niech nie piszą pozostałych części podręcznika dla naszych maluchów. Schematy rasistowskiego myślenia (ściślej: językowe obrazy świata) bowiem dogłębnie przenikają przestrzenie mentalne tych autorek. http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/686486,ministerstwo-edukacji-narodowej-lamie-prawo-lub-klamie-okladka-elementarza-o-posmaku-rasistowskim.html
Kłopot jednak jest o wiele poważniejszy: czy funkcjonuje na rynku „Elementarz”, który nie byłby rasistowski? Kult „białego, nordyckiego człowieka” jest w Polsce wszechobecny. Nie możemy później dziwić się, że kibole na trybunach wykrzykują rasistowskie, antysemickie i nazistowskie hasła.  Prace nad tolerancyjną, pluralistyczną, empatyczną mentalnością trzeba zacząć u podstaw – już w fazie edukacji wczesnoszkolnej. Skandalem jest to, że właśnie Rząd promuje praktykę kreowania edukacji wczesnoszkolnej niewrażliwej na kwestie pluralizmu rasowego. Jeśli „Elementarze” dla naszych maluchów będą rasistowskie, to nigdy nie zbudujemy społeczeństwa otwartego; zawsze będziemy społeczeństwem na pograniczu kultury europejskiej i wschodniej.
***
W felietonie wskazałem na wiele braków „Elementarza”, zaproponowałem istotne zmiany. Zastrzegam więc sobie prawa sprzedaży (copyright) proponowanych zmian. Zadowolę się 5% z całościowego honorarium za pierwszą część „Elementarza”, jakie Maria Lorek i Lidia Wollman otrzymały od Premiera Tuska.
***
Wojciech Krysztofiak (autor prac naukowych w czasopismach Listy Filadelfijskiej: „Synthese”, „Husserl Studies”, „Axiomathes”, „Semiotica”, „Filozofia Nauki”, „History and Philosophy of Logic”, „Foundations  of Science”; uczestnik Seminarium filozoficznego w Paryżu, z okazji wstąpienia Polski do Unii Europejskiej,  zorganizowanego pod patronatem Prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego i Prezydenta Francji Jacques’a Chirac’a; stypendysta: The Norwegian Research Council for Science and the Humanities, The Soros Foundation-Open Society Institute), od 2014 członek Honorary Associates Rationalist International.

Co studiować? - strzeżcie sie studiów pedagogicznych


Wielu maturzystów zadaje sobie pytanie: Co i gdzie studiować, aby po studiach nie „grzać ławki dla bezrobotnych” ? Ambicje najlepszych licealistów są jeszcze wyższe: Co i gdzie studiować, aby po studiach wyciągnąć  3 tysiące w pierwszej pracy? Zaprezentowany ranking pokazuje w sposób wyraźny, że maturzyści nie powinni wybierać pedagogiki, administracji publicznej, teologii oraz ekonomii z finansami jako kierunku studiów. Prawdopodobieństwo trafienia na kosmitę, lasującego mózgi studentów w wymienionych dyscyplinach, jest wyższe niż prawdopodobieństwo spotkania rzetelnego uczonego.  Jeśli więc nie chcecie, aby spod czaszki wypływał wam kisiel, to nie wybierajcie się na studia pedagogiczne, teologiczne, z zakresu administracji publicznej oraz ekonomii i finansów.

Szkoły wyższe oferują wiele kierunków studiów. Przeglądając ich ofertę akademicką, nawet wysokiej klasy profesorowie dostają oczopląsu. Wiele z tych propozycji można określić jako edukacyjną ściemę, wymyśloną celem ochrony etatów niedouczonych humanistów i reprezentantów nauk spolecznych. Maturzyści bądźcie więc ostrożni przy wyborze kierunku studiów. W bagno łatwo wpaść, ale gorzej z niego się wydostać.

Po co studiować?  
Najpierw musisz zdać sobie sprawę z tego czy lubisz matematykę i fizykę. Jeśli nawet dobrze zdałeś maturę z matematyki, ale reagujesz alergicznie na liczenie i rozwiązywanie zadań z cyferkami, to daj sobie spokój z poszukiwaniem studiów inżynierskich w uniwersytetach technicznych (politechnikach). Jeśli  konstruowanie słupków i tabel matematycznych sprawia Ci choć odrobinę przyjemności, to wybieraj studia inżynierskie. Szanse na znalezienie pracy po studiach w charakterze elektryka lub budowlańca w naszym kraju będą jeszcze przez długie lata bardzo wysokie. To samo dotyczy elektroniki i informatyki oraz ich rozmaitych „miksów” w postaci mechatroniki czy automatyki. Światem rządzą komputery i systemy automatyczne, więc roboty w tej dziedzinie jest pod dostatkiem. Niemal każdy kierunek studiów politechnicznych uczący technik modelowania matematycznego zapewnia dobremu absolwentowi pracę. Na inżynierów górnictwa, materiałoznawstwa, geologów i geodetów zawsze będzie zapotrzebowanie.  Listę technicznych, zmatematyzowanych kierunków studiów, których dobre ukończenie stanowi gwarancję uzyskania pracy, można wydłużyć. Nie znaczy to, że w każdej szkole  dany  politechniczny   kierunek studiów jest równie dobry. Jeśli jakaś szkoła obiecuje wam, że nauczy was inżynierii czegokolwiek bez  uczenia całek, różniczek, analizy matematycznej, rachunku wektorowego czy teorii algebr, to pokażcie jej „fucka”. Inżynieria bez wyrafinowanej i trudnej  matematyki jest ściemą. 

Niestety niemal wszystkie studia uniwersyteckie, w przeciwieństwie do politechnicznych,  nie zapewniają  pracy. Celem  kształcenia uniwersyteckiego nie jest bowiem sprzedaż „fachu”. Wybitny fizyk po Uniwersytecie Jagiellońskim nie musi umieć wkręcać żarówki – to robota dla „pana-złotej-rączki”. Kształcąc się w stylu uniwersyteckim, zdobywamy jedynie „lepsze rozumienie” doświadczanej rzeczywistości. I tylko zawsze w pewnym, wąsko wykrojonym aspekcie. Fizyk będzie  lepiej i głębiej rozumiał zjawisko grawitacji i burz na Słońcu; matematyk i filozof będzie w stanie udowodnić to, dlaczego jeden razy jeden jest równe jeden, zaś psycholog po swoich studiach osiągnie poczucie rozumienia w kwestii   ksenofobii  lub zachowań agresywnych. Kończąc uniwersytet mamy, niestety, nadal dwie lewe ręce. Nie znaczy to jednak tego, że pięć lat pozyskiwania „rozumienia świata” jest stratą czasu. Okazuje się, że „kompetencja rozumienia  dlaczego świat wokół nas kręci się w taki a nie inny sposób” jest jednym z warunków radzenia sobie z trudami życia – mniej lub bardziej prozaicznymi. Po dobrze ukończonych studiach uniwersyteckich będziecie w stanie więcej zobaczyć i w związku z tym – staniecie się bardziej praktyczni życiowo w przeciwieństwie do waszych kolegów i koleżanek  inżynierów. Bankierami, politykami czy artystami bywają częściej absolwenci filozofii, historii czy też matematyki, niźli inżynierowie mostów i rur kanalizacyjnych. 

Jeśli chcecie zdobyć fach, wybierajcie studia politechniczne z trudem uczenia się po nocach o tensorach i wektorach. Jeśli chcecie uzyskać poczucie lepszego rozumienia świata, wybierajcie uniwersyteckie kierunki studiów.  Na obu drogach natkniecie się na wyboje. Krajobraz modelowanych matematycznie rurek, kabelków, sieci, trakcji, silników i systemów automatycznych stępi w waszych umysłach wrażliwość na tekst i sens, na wielość punktów widzenia i zdolność do komunikowania się z innymi. Inżynier niemal zawsze przegrywa z filozofem na randce z dziewczyną, która nie stroni od czytania nieco dłuższych felietonów w gazetach. Z drugiej jednak strony,  nasze życie nie redukuje się do pasma nieustannych randek. Kasę na „papu” ktoś musi zarabiać. Historykowi sztuki czy też ekonomiście trudniej jest znaleźć pracę w porównaniu z inżynierem.  

Co studiować na uniwersytecie?
Niewiele kierunków studiów w Polsce wzbogaci was intelektualnie. Jak więc odróżnić kierunek akademicki, który jest  wart waszego czasu i poświęcenia, od typowej, uniwersyteckiej ściemy?   Na to pytanie odpowiedź jest prosta. Należy wybrać tę dyscyplinę studiów, w której zajmujemy wysoką pozycję w rankingach światowych. Jeśli nasi rodzimi naukowcy nie publikują swoich prac w wiodących czasopismach naukowych na świecie, to oznacza to, że nie wiadomo co  wypisują w swoich publikacjach. Niski stopień obecności na światowym rynku w danej dyscyplinie wskazuje bez wątpienia na fakt, iż to, co polscy przedstawiciele danej dyscypliny badawczej wymyślają, jest najzwyczajniej niewiele warte. Wysoki  stopień obecności z kolei wskazuje na to, że świat interesuje się naszymi  pomysłami naukowymi w obrębie danej dyscypliny. Stanowi to rękojmię tego, że nasi naukowcy nie wygadują bzdur na wykładach.

Jeśli więc chcecie studiować te dyscypliny wiedzy, w których świat nas szanuje, to przede wszystkim unikajcie wyboru tych dziedzin naukowych, w których wypadamy jak „kosmici”. Uczęszczając na wykłady i ćwiczenia z „profesorami-kosmitami”, wasze mózgi prędzej się zlasują, niż cokolwiek wasz umysł zrozumie z otaczającej rzeczywistości. Chroniąc własne szare komórki od przeistoczenia się w kisiel, przeszukajcie najpierw światowe rankingi uprawiania nauki zanim wybierzecie kierunek studiów. Jednym z najlepszych jest  SCImago Country Rank ( http://www.scimagojr.com/countryrank.php ).

Można uporządkować poszczególne grupy dyscyplin naukowych, rozwijanych w Polsce, z uwagi na kryterium ilości publikacji na światowym rynku naukowym oraz wpływu ich na rozwój światowy danej dyscypliny. Oto ranking (pierwsza cyfra w nawiasie oznacza miejsce na świecie z uwagi na ilość wyprodukowanych tekstów, które ukazały się w najbardziej prestiżowych czasopismach naukowych, druga cyfra oznacza pozycję w rankingu wpływu tychże publikacji na resztę świata; trzecia stanowi średnią z obu wyszczególnionych cyfr).

1.      Fizyka z astronomią (13, 14), 13.5
2.      Logika (11, 18), 14.5
3.      Konserwacja zabytków (20, 11), 15.5
4.      Chemia (13, 23), 18
5.      Matematyka (14, 22)  18
6.      Metalurgia (hutnictwo) (12, 25), 18.5
7.      Geologia (12, 28) 20
8.      Filozofia z logiką (19, 21) 20
9.      Medycyna (20, 21), 20.5
10.  Farmacja (17, 24), 20.5
11.  Weterynaria (9, 33), 21
12.  Nauki o środowisku (16, 31), 23.5
13.  Inżynieria (18, 30), 24
14.  Informatyka (computing science) (21, 28), 24. 5
15.  Filologia klasyczna (22, 28), 25
16.  Geografia (18, 32), 25
17.  Inżynieria geologiczna (górnictwo) (20, 31) 25.5
18.  Filozofia (28, 24),  26
19.  Archeologia (24, 28) 26
20.  Oceanografia (22, 32), 27
21.  Biologia (22, 33), 27.5
22.  Literaturoznawstwo (21, 35), 28
23.  Pielęgniarstwo (24, 33), 28.5
24.  Filologie obce i lingwistyka (26, 33), 29.5
25.  Sztuki wizualne i performatywne (26, 34) 30
26.  Muzyka (28, 33), 30.5
27.  Zarządzanie i biznes (26, 37), 31.5
28.  Psychologia (31, 34), 32.5
29.  Socjologia i nauki polityczne ( 31, 34), 32.5
30.  Nauki polityczne i stosunki międzynarodowe (28, 38), 33
31.  Historia (37, 29), 33
32.  Prawo (33, 34), 33.5
33.  Stomatologia (29, 42), 35.5
34.  Kulturoznawstwo (34, 43), 38.5
35.  Ekonomia i finanse (38, 42), 40
36.  Teologia z naukami religioznawczymi (34, 47), 40.5
37.  Administracja publiczna (38, 46),
42
38.  Pedagogika (46, 50), 48

Morał z rankingu
Zaprezentowany ranking pokazuje w sposób wyraźny, że maturzyści nie powinni wybierać pedagogiki, administracji publicznej, teologii oraz ekonomii z finansami jako kierunku studiów. Prawdopodobieństwo trafienia na kosmitę, lasującego mózgi studentów w wymienionych dyscyplinach, jest wyższe niż prawdopodobieństwo spotkania rzetelnego uczonego.  Jeśli więc nie chcecie, aby spod czaszki wypływał wam kisiel, to nie wybierajcie się na studia pedagogiczne, teologiczne, z zakresu administracji publicznej oraz ekonomii i finansów. Obciach studiować te kierunki w Polsce.

Okazuje się, że w dziedzinie nauk społecznych oraz humanistyki, najlepsze osiągnięcia posiadamy w dziedzinie konserwacji zabytków oraz filozofii z logiką. Pierwszy kierunek daje „konkretny fach”, ale trzeba mieć talent plastyczny i zamiłowanie do sztuki, aby z sukcesem studiować „naprawianie dzieł sztuki”.  Jeśli maturzysto nie masz talentu w dziedzinie malunków, rysunków i rzeźbienia, to wybierz filozofię z logiką.

Powyższy ranking nie obejmuje takich nowatorskich dyscyplin, jak kognitywistyka i nauki behawioralne, gdyż te dyscypliny naukowe są interdyscyplinarne (łączą filozofię, logikę, informatykę z medycyną i biologią). Tak rozumiana kognitywistyka występowałaby na pozycji 11 w rankingu powyżej. Obok więc filozofii z logiką stanowi drugą z dyscyplin humanistyczno-społecznych godnych studiowania.  

***
Wojciech Krysztofiak (autor prac naukowych w czasopismach Listy Filadelfijskiej: „Synthese”, „Husserl Studies”, „Axiomathes”, „Semiotica”, „Filozofia Nauki”, „History and Philosophy of Logic”, „Foundations  of Science”; uczestnik Seminarium filozoficznego w Paryżu, z okazji wstąpienia Polski do Unii Europejskiej,  zorganizowanego pod patronatem Prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego i Prezydenta Francji Jacques’a Chirac’a; stypendysta: The Norwegian Research Council for Science and the Humanities, The Soros Foundation-Open Society Institute), od 2014 członek Honorary Associates Rationalist International.